My, niżej podpisani studenci Uniwersytetu Warszawskiego, Polacy, uważamy w obecnej chwili za swój obywatelski obowiązek wykazać te potrzeby naszego studenckiego życia, które pomimo elementarność swoją od dziesiątków lat już napróżno domagają się zadośćuczynienia z wielkim uszczerbkiem dla naszego narodowego i kulturalnego rozwoju.
System wynaradawiania i policyjnego dozoru zaczyna się dla nas już w szkole niższej i średniej. Z chwilą wstąpienia do Uniwersytetu przekonywamy się, że jego mury nie chronią nas od rządowej polityki, starającej się nam wydrzeć, co mamy najdroższego. Nie w świątyni czystej wiedzy się tu czujemy, lecz raczej w jakiejś polityczno-policyjnej instytucji, sztucznie obmyślonej ku temu, by zgnębić wszelką myśl samodzielną i zatamować normalny rozwój umysłów. Poczucie wielkiej krzywdy, jaka stąd płynie dla całego Narodu, pobudza nas do głośnego wymienienia warunków, jakie uważamy za konieczne dla przywrócenia życiu uniwersyteckiemu w Warszawie jego normalnego charakteru.
W tym celu żądamy przedewszystkiem przywrócenia Uniwersytetowi Warszawskiemu jego polskiego charakteru w całej rozciągłości.
A zatem:
1. wykładów na wszystkich katedrach w języku polskim,
2. utworzenia całego szeregu katedr, poświęconych historji Polski, prawu i innym rzeczom polskim,
3. powołania na katedry polskich sił naukowych,
4. prowadzenia administracji uniwersyteckiej w języku polskim.
Powtórne, żądamy nadania Uniwersytetowi zupełnej autonomji wewnętrznej:
1. obieralności rektora przez profesorów z pośród siebie samych,
2. zapraszania nowych profesorów przez Uniwersytet,
3. zupełnej swobody druku i słowa odnośnie do spraw, związanych z życiem akademickim.
4. Zniesienia inspekcji, jako instytucji, nic wspólnego z Uniwersytetem nie mającej.
Wreszcie żądamy zniesienia tych praw i przepisów, które w obecnych warunkach wykluczają możność wszelkiej swobody osobistej studentów, jak również studenckich korporacyj. Konieczne tu jest zatem:
1. zapewnienie swobody osobistej studentów,
2. wolność studenckich stowarzyszeń,
3. zniesienie przy przyjmowaniu do Uniwersytetu wszelkich ograniczeń narodowościowych, jak również związanych z różnicą płci i podziałem na naukowe okręgi,
4. zniesienie żandarmskich świadectw o prawomyślności i żądanych obecnie przy przyjmowaniu do Uniwersytetu i wydawanych przy dyplomach przez rektora.
[…]
Że wszystkie braki ,istniejące na gruncie uniwersyteckim, ściśle są związane z uciskiem i ograniczeniami, dającemi się uczuwać we wszystkich innych dziedzinach społecznego życia, dokładnie to rozumiemy. Uświadamiamy też sobie, iż uzdrowienie stosunków akademickich nie może nastąpić bez daleko idących zmian ogólniejszej natury. Jedyną bowiem gwarancją poszanowania praw Uniwersytetu Warszawskiego może być autonomiczny ustrój Królestwa Polskiego, oparty na zasadzie stanowienia narodu o sobie.
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Dla inicjatywy społecznej otwierają się obecnie we wszystkich dziedzinach życia szerokie horyzonty, i społeczeństwo polskie ma udowodnić teraz, że jest narodem żywym, o wysokiej cywilizacji – przez stwarzanie sobie nowych kulturalnych warunkw bytu i przez osiągnięcie ich moralną siłą, decydującą w takiej walce; z wytężoną energią musi trwać przy twórczej pracy budowania od podwalin gmachów urządzeń kulturalnych.
[…]
Młodzież polska musi wytrwać również na stanowisku, jakie wskazane jej zostało przez życie; więcej – musi wziąć w serca swoje ideę rozpoczętej walki i nieść ją w najszersze warstwy narodowe i nieść wokoło, szeroko – wiarę w zwycięstwo, zapał do walki, do wytrwania!
Zadaniem polskiej młodzieży uniwersyteckiej jest podtrzymywanie czynne bojkotu szkoły rosyjskiej, przedewszystkiem więc – zawieszenie czynności rosyjskiego uniwersytetu w Warszawie. Na tem stanowisku młodzież polska łączy się bezpośrednio z całem społeczeństwem Polskiem, którego większa część orzekła się za dalszym bojkotem szkoły rosyjskiej, tej głównej podstawy panowania moskiewskiego w Polsce. Walka o szkołę polską – to niekrwawa rewolucja narodu polskiego o najistotniejszą treść swoją. Wszak bojkot szkoły rosyjskiej – to walka o setki tysięcy tysięcy przyszłych obywateli polskich, umiejących patrzeć w życie narodu, dostrzegać wszystkie jego potrzeby i zadowalać je, pomimo wszystkich przyszłych pokoleń polskich, to walka o nieskażone życie narodowe dla wszystkich przyszłych pokoleń polskich, - to walka o nieskażone życie narodowe dla wszystkich przyszłych pokoleń polskich, - to walka naw skroś narodowa.
[…]
Stoimy w dalszym ciągu na gruncie uchwał naszych przedwakacyjnych, w których postanowiliśmy zerwać wszelkie stosunki z Uniwersytetem rosyjskim w Warszawie i systematycznie dążyć do zawieszenia wszelkich jego funkcyj. Uchwały te, powzięte w swoim czasie przez większość studencką, obowiązują dotychczas wszystkich bez wyjątku kolegów.
Dlatego też stanowczo potępiamy wszystkich wyłamujących się z pod ogólnych uchwał.
W uniwersytecie powinny pozostać papiery jedynie tych kolegów, którym nie zostały one dotychczas zwrócone, a to w interesie skuteczniejszego prowadzenia samego bojkotu.
Poza tem wszystkie funkcje uniwersytetu ustać muszą bez względu na wszelkie ofiary osobiste. Składanie jakichkolwiek próśb, chociażby upozorowanych względami na powinność wojskową, piętnujemy jako czyn nieobywatelski i niekoleżeński. Ci studenci Polacy (!), którzy je obecnie podali, wiedzieć powinni, że przeciwko nim stoją nietylko poszczególne korporacje, nietylko ogół studencki, lecz całe społeczeństwo polskie.
Ponawiamy wezwanie do wszystkich kolegów, aby z dniem 1-ym września poczęli się zjeżdżać do Warszawy dla powzięcia uchwał nowych lub dla potwierdzenia uchwał przedwakacyjnych. Jesteśmy pewni, że cała młodzież pozostanie przy dawnej zasadzie:
Bojkot uniwersytetu trwa nadal z całą bezwzględnością!...
Młodzież Narodowa Uniwersytetu Warszawskiego
Warszawa, 1 września
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
W sobotę o dwunastej w Auditorium Maximum UW nadano mi stopień doktora honoris causa na wydziale filologicznym. Byłam tak zażenowana nieoczekiwanie spadłym na mnie zaszczytem, że nawet nikomu nie przesłałam dostarczonych mi przez uniwersytet zaproszeń. [...] Pojechała ze mną tylko Anna. Bardzo mnie speszył widok senatu w togach i biretach, a zwłaszcza, gdy i mnie tak przyodziano, bedel idący ze złotym berłem, w todze i birecie, stary, kościsty, wyglądał jak z obrazu Rembrandta. Nie wiem dlaczego, wszystko to mnie w końcu wzruszyło, a i sala była wzruszona, bo po raz pierwszy po wojnie senat wystąpił w togach i po raz pierwszy chór studencki zaśpiewał: „Gaudeamus”. Julian Krzyżanowski miał bardzo złe, wręcz fatalne przemówienie. Nie ma on żadnego stosunku do mojej twórczości ani żadnego o niej pojęcia. Toteż nic dziwnego, że ja po tak zawstydzająco złym przemówieniu dostałam wręcz piorunujące oklaski. [...] Lampka wina bardzo skromnie i godnie odbyła się w odrestaurowanym Pałacu Kazimierzowskim, gdzie pierwszy raz po wojnie byłam.
Warszawa, 21 marca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
O wpół do 9 rano na uroczystości 140-lecia Uniwersytetu Warszawskiego i 150-lecia jego wydziału prawa (1808). Musiałam się ubrać w togę i biret. Kolorowy orszak z rektoratu obszedł wszystkie dziedzińce w drodze do Auditorium Maximum. 50 uniwersytetów zagranicznych przysłało swoje przedstawicielstwa. Rewia średniowiecznych i XVI-wiecznych strojów. Niektóre togi i birety fantastycznie piękne. Udzielono 10 doktoratów honoris causa. Przepyszne twarze profesorów zagranicznych. Najpiękniejsze stroje przedstawiały uniwersytety: Hamburg, Praga, Genewa, Wiedeń. Wielu rektorów cudzoziemskich. Rektor z Istambułu był w todze białej ze złotowzorzystymi szlakami. Helsinki – plisowany cylinder i opończa purpurowa w rodzaju płaszcza kawalerów maltańskich. Curiosum – z polskich wyższych uczelni składali adresy dwaj księża, rektorzy Akademii Teologu Katolickiej i Akademii Teologii Chrześcijańskiej. Byli w togach fioletowych. Z państw „obozu socjalistycznego” tylko Polska, Niemcy (NRD – Berlin, Jena, Lipsk, Halle, Getynga) i Czesi byli w togach. Rosja, Bułgaria, Rumunia, Jugosławia, Chiny i Mongolia wystąpiły w marynarkach. Gdy się widowiskowa część skończyła – wróciłam do domu, w tym pochodzie szłam z prof. Maverem.
Warszawa, 14 maja
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
31 stycznia br. około godziny 10.00 na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego zaczęto zbierać podpisy pod protestem skierowanym do Sejmu PRL. [...]
Atmosfera na Wydziale Filozoficznym była nerwowa. W gmachu oprócz studentów Wydziału przebywali studenci innych kierunków [...]. Podpisy pod protestem zbierały tow. tow. Barbara Toruńczyk i Teresa Bogucka. Tekst protestu zawinięty w gazetę prezentowany był bardzo ostrożnie. Składanie podpisów proponowano niektórym tylko studentom. [...]
Do zbierających podpisy pod protestem Toruńczyk i Boguckiej dołączył 1 lutego Jan Lityński — student Mat.-Fiz. Współdziałali z nimi: H[enryk] Szlajfer, S[ławomir] Kretkowski, A[dam] Michnik, M[arta] Petrusewicz, E[ugeniusz] Smolar i inni. Tekst protestu był przyklejony plastrami na wewnętrznej stronie plastikowych teczek.
Zbierający podpisy zachowywali się prowokacyjnie wobec aktywu Zarządu Wydziałowego ZMS, usiłującego przeciwdziałać zbieraniu podpisów. Na przykład, gdy Przewodniczący ZW H. Szafir około godz. 11.30 zażądał przerwania akcji — J[an] Lityński odpowiedział mu, że może wezwać na pomoc MSW, bo jako aktywista ZMS zapewne współpracuje z MSW. Było to powiedziane bardzo głośno i skierowane przede wszystkim do grupy studentów stojących w pobliżu.
W godzinach popołudniowych funkcjonariusze Służby Bez¬pieczeństwa zatrzymali przed Wydziałem Filozoficznym B[arbarę] Toruńczyk. Dwóch z nich wbiegło do gmachu Wydziału, usiłując zatrzymać studenta Gulczaka, któremu Toruńczyk zdążyła przekazać listy z podpisami. Między nim a funkcjonariuszami wywiązała się bójka, w której interweniował Dziekan Wydziału prof. dr Klemens Szaniawski.
Warszawa, 2 lutego
3 marca są moje urodziny. [...] Przy okazji imienin, urodzin i wszelkich innych towarzyskich okazji, robiliśmy dyskusje, często improwizowane, bez żadnego zagajenia. Nazywaliśmy je — „salony”. 3 marca spotkanie odbyło się nie u mnie zresztą, tylko u mojej sąsiadki przez ścianę, Wandy Marchlewskiej-Szymanko. Ja i Karol [Modzelewski] mówiliśmy tam o mesjanizmie klasy robotniczej. Przyszedł olbrzymi tłum i oczywiście wszyscy nie na to czekali, bo jasne było, że trzeba podjąć decyzję w sprawie relegacji Michnika i Sz[lajfera]. I wszyscy wiedzieli, że nie możemy kapitulować, że musimy się zdecydować.
Od pewnego czasu pojawiały się coraz częściej ulotki, że ma się odbyć jakiś wiec, myśmy je bardzo energicznie dementowali. Tego dnia, po ogólnej dyskusji na moich urodzinach, przeszliśmy w paręnaście osób — bo nie chcieliśmy dalej dyskutować w takim olbrzymim tłumie — do Józka Dajczgewanda, który po sąsiedzku wynajmował pokój ze swoją dziewczyną, Sylwią Poleską. Byli tam na pewno: Adaś, Jaś Lityński, Sewek Blumsztajn, Baśka Toruńczyk, Irka Lasota, Irka Grudzińska, Jakub Karpiński. [...]
Zdecydowaliśmy więc, że wiec zwołamy na 8 marca [pierwotnie na 6 marca]. Prawie świtało, jak skończyliśmy. Od rana maszyny do pisania zaczęły pracować w trybie wojny ulotkowej — przepisywano zawiadomienia o wiecu, aby je kolportować na wszystkich warszawskich uczelniach. [...] już liczyliśmy się z tym, że mogą nas wszystkich zamknąć. Jednak prawdopodobieństwo, że zamkną dziewczyny jest zawsze mniejsze, więc do wszystkich funkcji wybieraliśmy dziewczyny, zwłaszcza że miał być 8 marca, Dzień Kobiet.
Warszawa, 3 marca
Jacek Kuroń, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Warszawa 1989.
8 marca przed południem miałam seminarium. Zgłosiliśmy naszej pani profesor, że chcemy iść na wiec, zwolniła nas odpowiednio wcześniej i ruszyliśmy całą grupą. Z różnych stron na Krakowskie Przedmieście schodziły się takie grupki, sporo dziewczyn miało kwiaty, które dostały na Dzień Kobiet. Teren między Pałacem Kazimierzowskim a Biblioteką Uniwersytecką szybko się zapełniał.
8 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
My, studenci uczelni warszawskich, zebrani na wiecu w dniu 8 marca 1968 roku, oświadczamy:
Nie pozwolimy nikomu deptać Konstytucji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Represjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawiania Dziadów w Teatrze Narodowym, stanowi jawne pogwałcenie art. 71 Konstytucji.
Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych i niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego.
Nie umilkniemy wobec represji.
Żądamy unieważnienia decyzji o usunięciu kolegów: Adama Michnika i Henryka Szlajfera.
Żądamy umorzenia postępowania dyscyplinarnego przeciwko Ewie Morawskiej, Marcie Petrusewicz, Józefowi Dajczgewandowi, Marianowi Dąbrowskiemu, Sławomirowi Kretkowskiemu, Janowi Lityńskiemu, Wiktorowi Nagórskiemu i Andrzejowi Polowczykowi, obwinionym o udział w demonstracji studenckiej po ostatnim przedstawieniu Dziadów.
Żądamy przywrócenia Józefowi Dajczgewandowi należnego mu stypendium.
Domagamy się, aby w terminie dwutygodniowym od dnia dzisiejszego Minister Oświaty i Szkolnictwa Wyższego Henryk Jabłoński oraz Rektor Uniwersytetu Warszawskiego udzielili bezpośrednio zbiorowości studenckiej odpowiedzi na powyższe żądania.
My, studenci Warszawy, zebrani na wiecu 8 marca, wyrażamy pełne poparcie dla rezolucji Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Literaci potępili zaostrzenie cenzury i zdjęcie z afisza Dziadów Adama Mickiewicza.
Solidaryzujemy się z głosem środowisk twórczych w obronie kultury i swobód obywatelskich.
Warszawa, 8 marca
Marzec 1968. Dokumenty, odezwy i ulotki, Warszawa 1981, [cyt. za:] Rok 1968. Środek Peerelu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2008.
Zaczęliśmy wołać „Rektor, Rektor!”. Ktoś krzyknął: „Studenci siadać, zdjąć czapki” i okazało się, że na obrzeżach placyku sterczą starsi od nas faceci w kapeluszach: byliśmy otoczeni wianuszkiem tajniaków. Rezolucję kończyło hasło: „Nie ma chleba bez wolności” — skandowaliśmy je siedząc w kucki.
8 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
W pewnym momencie prorektor Zygmunt Rybicki wyszedł na balkon i powiedział, że chce rozmawiać z delegacją studentów. Nie było żadnych wyborów członków delegacji; ludzie z wydziałów jakoś tak sami się organizowali. [...] Przed wejściem do rektoratu profesor Rybicki gwarantował nam nietykalność. Okazało się to bez znaczenia [...]. Zaraz po naszym wyjściu zostały dla nas wszystkich wystawione nakazy aresztowania.
8 marca
Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.
Prorektor Rybicki nawoływał studentów do rozejścia się, ogłaszając, że wiec jest nielegalny. Wówczas z tłumu zaczęto wołać: „Konstytucja, konstytucja!”. [...]
Prorektor zwrócił się następnie do „robotników”: „Dziękuję wam, towarzysze”. [...]
Około 14.30 pożegnano wyzwiskami, śniegiem i [rzucanymi] pieniędzmi odjeżdżających „robotników Warszawy”. Cyniczne twarze uśmiechały się bezpiecznie zza okien wyjeżdżających autokarów. Te zaś przedtem, w obecności profesora Bobrowskiego, zrewidowano. [...] Po odjeździe autokarów zgotowano owację Bobrowskiemu. Ktoś krzyczał: „Niech żyje nowy rektor”, inni śpiewali Sto lat, siwego profesora niesiono na rękach, przed nim (student filozofii) Malarecki niósł na kiju białą korporatkę.
8 marca
Antoni Sułek, Wiec na Uniwersytecie (Relacja prawie na żywo), „Życie Warszawy” nr 57, z 7–8 marca 1992.
Wychodziłam zza Biblioteki, przed sobą miałam bramę Uniwersytetu. Było pusto, bo większość studentów stała jeszcze z tyłu, przy rektoracie. Nagle brama otworzyła się i zobaczyłam [...], że wchodzą. Szeregami, w hełmach, z pałami, wchodzą golędziniacy [zomowcy z Golędzinowa]. Zatkało mnie, przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że to czasy okupacji. Myślę, że wtedy załamała się moja ufna wiara, że „socjalizm jest dobry”.
Golędziniacy rozbiegli się. Jeden z nich zdzielił mnie ze dwa razy i tyle mojego. Innych poturbowali solidniej. Kolega, którego od dzieciństwa uczono, że jak coś złego — to do milicjanta, podszedł do jednego i tak dostał po głowie, że osunął się nieprzytomny.
8 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Tych czterysta niebieskich postaci — w marszobiegu od bramy głównej — przeciętych białymi szarfami i pasami, to był absolutny szok. Jak to — dzieci były już grzeczne, już chciały iść do domu, a tutaj... prawdziwy atak!
Stałam w pierwszym szeregu i pewnie dlatego przeze mnie to przeleciało, nie dotknąwszy nawet. Poleciało dalej, goniło uciekających już kolegów, biło, machało białymi pałami, wyło. Nagle zza węgłów pojawili się znowu „robotnicy”. [...]
Pod BUW-em, obok autokarów, które pojawiły się z powrotem, a może wcale nie odjechały, trzech „robotników” skakało po brzuchu przewróconej na plecy dziewczyny.
Pobiegłam przed siebie. Za rogiem, tuż przy schodach wiodących do Studium Afrykanistycznego stał, a raczej słaniał się mój kolega, którego biło pięciu facetów w przydługich płaszczach. Przy gwałtownych ruchach spod płaszczy wyłaniały się poły kamizelek kuloodpornych. Bili tymi krótkimi, twardymi, czarnymi pałkami. Bili tylko po głowie, po której ze wszystkich stron spływała krew, a mój kolega powtarzał z równie bezgranicznym zdumieniem, z jakim ja na to patrzyłam: „Polacy, ludzie, nie bijcie, Polacy...”. Stał podtrzymywany ciosami.
8 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
W godzinach popołudniowych w piątek [8 marca] w rejonie Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu powstały zakłócenia w ruchu ulicznym i komunikacji. Przyczyną ich była sytuacja, jaka wytworzyła się na terenie Uniwersytetu Warszawskiego, w wyniku nieodpowiedzialnych wystąpień grupy studentów, do których dołączyły się elementy chuligańskie [...].
Na Uniwersytecie Warszawskim co pewien czas daje znać o sobie grupka awanturników, wywodząca się z kręgów bananowej młodzieży, której obce są troski materialne, prawdziwe warunki życia i potrzeby naszego społeczeństwa. [...]
Oni to byli sprawcami wczorajszych zajść, wykorzystując jako pretekst usunięcie z uczelni dwóch studentów, znanych z anarchistycznych wystąpień na terenie Uniwersytetu. [...]
Owej grupce prowodyrów udało się wczoraj wciągnąć część młodzieży studenckiej. Jest to tym bardziej godne ubolewania, że ci studenci nie uważali za wskazane odciąć się od szumowin, które dołączyły do nich, wykorzystując jak zawsze tego typu okazje do rozróby.
Wystąpienia studentów UW przeniosły się poza mury uczelni na ulicę. Przechodnie przypatrywali się rozhisteryzowanym i rozkrzyczanym młodzieniaszkom początkowo z dezaprobatą, a potem z otwartym oburzeniem. Tym bardziej że grupy studentów tamowały ruch uliczny w godzinach powrotu ludzi z pracy do domu.
9 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Władze państwowe będą przy pomocy niezbędnych środków zapobiegać naruszaniu porządku publicznego wszędzie, w tym również na uczelni. Wobec organizatorów i uczestników zajść zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje. Będę domagał się więc stanowczego działania organów uczelnianych w postępowaniu dyscyplinarnym i będę konsekwentnie korzystał z przysługujących mi w tym zakresie uprawnień. [...] czynię rektorat Uniwersytetu Warszawskiego, dziekanów i kierowników katedr UW odpowiedzialnymi za to, aby wszyscy pracownicy naukowo-dydaktyczni stanęli w dniu 11 marca do pracy od najwcześniejszych godzin.
10 marca
Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.
Do głębi przejęci wypadkami w dniach 8 i 9 marca na Uniwersytecie Warszawskim i Politechnice, w trosce o pokój w naszym kraju w skomplikowanej sytuacji międzynarodowej oraz w trosce o właściwą atmosferę dla wychowania i kształcenia młodzieży, na podstawie art. 22 Konstytucji PRL i art. 70–71 Regulaminu Sejmu PRL zapytujemy:
1. Co zamierza uczynić Rząd, aby powściągnąć brutalną akcję milicji i ORMO wobec młodzieży akademickiej i ustalić odpowiedzialność za brutalne potraktowanie tej młodzieży?
2. Co zamierza Rząd uczynić, aby merytorycznie odpowiedzieć młodzieży na stawiane przez nią palące pytania, które nurtują także szeroką opinię społeczną, a dotyczące demokratycznych swobód obywatelskich i polityki kulturalnej Rządu? [...]
Zwracamy się do Obywatela Premiera, aby Rząd podjął kroki, zmierzające do politycznego rozładowania sytuacji.
Konstanty Łubieński, Tadeusz Mazowiecki,
Stanisław Stomma, Janusz Zabłocki, Jerzy Zawieyski
Warszawa, 11 marca
Marta Fik, Marcowa kultura. Wokół „Dziadów”, literaci i władza, kampania marcowa, Warszawa 1995.
Wśród inspiratorów znajdziemy tych samych, którzy ponoszą faktyczną odpowiedzialność za błędy i niepraworządności okresu stalinowskiego. Oni usiłowali w latach 1956–58 wykoleić dynamikę patriotyczno-socjalistyczną polskiego społeczeństwa w tym okresie. Ponieważ te usiłowania [...], na przykład Stefana Staszewskiego, spełzły na niczym, ludzie ci już otwarcie przeszli z pozycji socjalistycznych na pozycje nacjonalizmu syjonistycznego. [...] Weszli w łatwy kontakt z tymi wyizolowanymi środowiskami, których polityczne zaślepienie rzuciło — jak na przykład Stefana Kisielewskiego — w wysługiwanie się antypolskiej polityce NRF. [...] Rozgoryczenie zbankrutowanych politycznie i służących złej sprawie ojców, w sposób zgubny wychowało ich rodzinne i duchowe potomstwo.
W grupie organizatorów znajdujemy więc Antoniego Zambrowskiego, syna Romana Zambrowskiego; Katarzynę Werfel, córkę Romana Werfla; córkę profesora PAN-u, Martę Petrusewicz; Henryka Szlajfera, syna cenzora z Urzędu Kontroli Prasy; Adama Michnika, syna starszego redaktora w „Książce i Wiedzy”; dalej studentów: Blumsztajna, Rubinsteina, J. Dajczgewanda, Mariana Alstera, Irenę Grudzińską, córkę wiceministra leśnictwa Jana Grudzińskiego i innych. Część tych organizatorów spotykała się w klubie Babel, przy Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym Żydów.
Warszawa, 11 marca
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, Warszawa 1998.
Klasa robotnicza była i jest razem ze wszystkimi studentami, ze wszystkimi Polakami pragnącymi demokracji i wolności.
Wspólnie walczyliśmy w pamiętnych dniach Października 1956 o słuszne prawa, o wolność i demokrację, o suwerenność i niezależność.
Dlatego dzisiaj głęboko ubolewamy z powodu kłamliwego i bezprawnego sposobu wyrażania naszej opinii przez prasę. To wyobcowani partyjniacy, oderwani od robotników FSO i telewizja przygotowała te kłamliwe i bzdurne hasła.
Przepraszamy Was, to nie my, to prasa potępia Was.
Klasa robotnicza razem ze studentami.
Wolność prasy, to elementarna zasada demokracji.
Żądamy wolności i demokracji w Polsce.
Robotnicy FSO
Warszawa, 12 marca
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.
Obawiamy się, Towarzyszu Wiesławie, że nasza decyzja pozostania w nocy na terenie UW, powzięta po Waszym przemówieniu, może wyglądać z pozoru, lub może być Wam przedstawiona, jako akt nieufności. Z całym naciskiem oświadczamy, że tak nie jest. Doceniamy w pełni Wasze oświadczenie, iż rezolucje studenckie uchwalane na legalnych wiecach zostaną przestudiowane, i rozumiemy też w pełni, że z chwilą kiedy ma się to odbyć z Waszym udziałem, na czym nam bardzo zależy, sprawa wymaga pewnego czasu. Decyzja strajku wynikła z całej serii motywów. Dla jednych była to przede wszystkim reakcja goryczy na oświadczenia prasowe, dla innych — akt solidarności z uczelniami, które wcześniej rozpoczęły strajk okupacyjny. Dla wszystkich — sposób podkreślenia wagi, jaką przywiązują do zgłaszanych rezolucji. Liczymy, że nie potraktujecie naszej decyzji jako błędu, a przynajmniej jako wielkiego błędu.
Jeśli uznalibyście nasze posunięcie za błąd, to chyba wolno nam twierdzić, że nie wynikało ono z innych pobudek, jak z troski o nasze cele. Nasze cele to współdziałanie w budowie Polski socjalistycznej, w umacnianiu sojuszu ze Związkiem Radzieckim, w pogłębianiu demokracji socjalistycznej w Polsce. Nasza bezpośrednia troska to dążenie do wlania bogatszej treści w te formy życia studenckiego, które już skostniały, do pogłębienia więzi z profesurą. Wiemy dobrze, że bez Was nie osiągniemy tego celu. Wierzymy, że przy Waszym zrozumieniu i opiece ruch studencki, choć przecież nie od początku dojrzały, będzie służył dobru Polski Ludowej, która Wam tak głęboko leży na sercu.
Warszawa, 21/22 marca
Czesław Bobrowski, Wspomnienia ze stulecia, Lublin 1985.
Widowisko ludowe w wielkim stylu. [...] Tłum duży, podaje studentom żywność, papierosy, kwiaty. Wszystko to od razu w prowizorycznych windach jedzie na górę. Publiczność rozmaita: od robotników do eleganckich pań i panów. Prości ludzie podchodzą ze swoimi podarunkami do sztachet, wołając: „Trzymajcie, chłopaki!”. Damy z kwiatami: „Panowie, proszę!”. Na kwiaty studenci klaszczą. Od czasu do czasu skandują: „Warszawa z nami!”. Wówczas publiczność klaszcze. Jakaś zażywna niewiasta podaje ponad sztachetami wielki sagan z dymiącą zupą. Na to wszyscy klaszczą. Co chwila straż studencka podaje przez sztachety ulotki odbite na kserografie: informacje, wezwania do poparcia, kopie rezolucji. Publiczność rozchwytuje te karteczki, czyta w małych gromadkach, chowa do kieszeni.
Warszawa, 22 marca
Zbigniew Raszewski, Raptularz 1967–1968, Warszawa 1993.
W trzecim dniu studenckiego strajku zostałem wezwany do ministra [Mieczysława] Moczara. Po chwili zjawili się u niego: minister obrony, marszałek Marian Spychalski, sekretarz KC Zenon Kliszko. Skrytykowali MSW za nieumiejętność rozwiązania strajku i zaprowadzenia porządku. Po chwili marszałek Spychalski oświadczył, że wojsko przejmuje akcję. Adiutant marszałka rozłożył mapy, Spychalski przedstawił koncepcję, z której wynikało, że żołnierze mieli wkroczyć do gmachu Politechniki, wyprowadzić studentów i wywieźć ich za Warszawę. [...]
Zaraz zadzwoniłem do szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, generała Wojciecha Jaruzelskiego, i przekazałem tę decyzję. Poinformowałem, że według naszego rozeznania na Politechnice strajkuje 4–5 tysięcy studentów i są gotowi do stawiania oporu. Szef Sztabu doskonale zdawał sobie sprawę ze skutków „wojskowego rozwiązania”. Oświadczył, że dla wykonania zadania potrzeba kilkanaście tysięcy żołnierzy i kilkaset samochodów ciężarowych. Tylu żołnierzy i samochodów nie ma w stołecznym garnizonie. Ściągnięcie żołnierzy i sprzętu z innych garnizonów potrwa kilka dni. [...] Marszałek zasmucił się i powiedział: „Nie wiedziałem, że w Warszawie tak mało mamy wojska”. Operacja wojskowa odpadła.
Warszawa, 22 marca
Franciszek Szlachcic, Gorzki smak władzy. Wspomnienia, Warszawa 1991.
Przed północą pojawia się milicja. Na opustoszały plac i przylegające doń ulice zjeżdżają środki „perswazji”. Robi się groźnie. W gmachu trwają spontaniczne, gorączkowe przygotowania do obrony. Kioskami barykadujemy wejścia od frontu. Pasaż przed tylnym wejściem zostaje zastawiony stosem ławek i szaf. W auli, na najwyższych krużgankach, gromadzone są różne sprzęty, które mają być zrzucone na atakującą milicję. Znosimy też gaśnice. Ostatnim „bastionem” obrony ma być najwyższe piętro, które trudno będzie napastnikom „zagazować”, gdyż prowadzą tam wąskie, kręte schody. [...]
Przed gmachem stoją setki, a może więcej uzbrojonych golędzinowców. Kalkulujemy swoje szanse i – w końcu ustępujemy. Ale wyjdziemy przez główne wejście, w milczeniu, „z podniesionym czołem”, w kierunku akademika „Riviera”. Gwarancją nietykalności będzie prokurator Stefan Dzikowski, idący na czele...
Warszawa, 22 marca
Bogdan Czajkowski, Bunt grzecznej Politechniki, „Gazeta Polska” nr 12/1998.
Byliśmy na dziedzińcu Uniwersytetu w piątek, 8 marca. Ze ściśniętym sercem słuchaliśmy rozhisteryzowanych wrzasków, zawierających obelgi pod adresem robotników i władz uczelnianych. [...] Widzieliśmy, jak garstka prowodyrów zaszokowana zdecydowaną postawą warszawskich robotników, przybyłych wprost od warsztatów na uczelnię, aby zapobiec przerodzeniu się wiecu w uliczne awantury, wypchnęła młodą dziewczynę, która uderzyła w twarz robotnika, chowając się następnie za plecami rycerskich dżentelmenów.
W szarej gromadzie studenckiej rej wiedli osobnicy ubrani w ortaliony, elastyki, wykwintne golfy, zagraniczne botki, kurteczki we wszystkich odcieniach i fasonach. [...] Ekstrawaganccy w ubiorze i postawie, prowokująco agresywni, butni i pewni siebie. To oni przegrywali w ciągu jednej nocy parę tysięcy w pokera w zakamarkach studenckich klubów. To do nich wołały dziewczyny w skórzanych kostiumikach: „Dżery, podaj mi coca-colę, bo to nasze świństwo nic nie warte”. Nieraz już nazwiska i pozycje służbowe tatusiów ratowały ich z opresji. Na dziedzińcu Uniwersytetu oni narzucali ton, oni zaczynali skandowanie antypolskich haseł, oni darli Konstytucję PRL, której egzemplarze mieli przygotowane w kieszeniach na tym rzekomo spontanicznym wiecu.
Warszawa, 8 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Najpierw, 25 marca 1968 była „wigilia”. Na zebraniu uniwersyteckiej organizacji usunięto mnie z partii.
Pamiętam, jak oświadczyłem im wtedy patetycznym tonem: „Zostajecie tutaj z partią, która pędzi na łeb na szyję w przepaść, partią, w której jest kompletna degrengolada. Ja z niczego nie wycofuję się, do żadnej Canossy nie pójdę. Wszystko, co mówiłem przez ostatnie dziesięć lat, jest głęboką prawdą i kiedyś będziecie o tym wiedzieli”.
Przyjechałem późno w nocy do domu, żona z córką czekały na mnie. Powiedziałem im, że to już koniec, gilotyna. A następnego dnia rano dowiedziałem się z gazet o wyrzuceniu z Uniwersytetu.
Warszawa, 25-26 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Niedługo potem odbyło się nasze ostatnie w marcu spotkanie w Auditorium Maximum, na którym było już tylko jakieś osiemset osób, a nie jak zwykle półtora tysiąca. Jak zwykle nie było tuby, bo gdzieś zginęła, a mikrofon się znowu zepsuł czy też prądu nie było. I jak zwykle każdy, kto chciał coś powiedzieć, musiał prawie krzyczeć i prędko dostawał chrypy, dosłownie tracił głos... Ten wiec to nie było już to zwyczajowe protestowanie, apelowanie, formułowanie rezolucji [...], przestaliśmy „coś uważać”, zaczęliśmy czegoś żądać. [...]
Oprócz wyliczania krzywd i prześladowań – ktoś odczytał pierwszy nasz program działania na przyszłość, czy raczej pierwszą próbę programu. O konieczności rozszerzenia demokratycznej platformy rządów, o konieczności naprawy gospodarki i o wielu, wielu sprawach pilnych i ważnych. Dotychczas prawie wyłącznie protestowaliśmy i rozliczaliśmy, przy czym robiliśmy to reagując na działania władz, które wiedziały dobrze, że nasza energia wyładuje się w oburzeniu, więc dostarczały nam do oburzania się kolejnych powodów. Program pokazywał, że niektórzy z nas potrafili jednak na chwilę ochłonąć i zastanowić się, co dalej.
Warszawa, 28 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
W związku z nielegalnym zgromadzeniem na UW, o którym donosiła wczorajsza prasa, rektor UW w dniu 29 marca powziął decyzję o skreśleniu z listy studentów 34 osób oraz o zawieszeniu 11 osób spośród organizatorów i uczestników zgromadzenia. W toku rozpatrywania dyscyplinarnego znajdują się jeszcze sprawy pewnej liczby osób winnych zakłócenia porządku na uczelni.
W związku z naruszaniem dyscypliny studenckiej i zarządzeń władz akademickich przez liczne grupy studentów niektórych wydziałów UW, rektor za zgodą ministra oświaty i szkolnictwa wyższego postanowił z dniem 30 marca br. rozwiązać następujące kierunki studiów dziennych na UW: teorii ekonomii, ekonomii, ekonometrii na Wydziale Ekonomicznym, filozofii i socjologii na Wydziale Filozoficznym, psychologii na Wydziale Pedagogiki oraz III rok studiów na kierunkach matematyki i fizyki Wydziału Matematyczno-Fizycznego. Na te kierunki rektor zarządził ponowne wpisy.
30 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
W południe wiec na Uniwersytecie. Na ulicach silne patrole milicji i ORMO. Wrzenie w mieście, bo rozeszły się pogłoski, że jakaś studentka zmarła od pobicia. Atmosfera wrogiego wobec władz napięcia. Po południu, gdy młodzież wychodziła z Uniwersytetu, zaczęły się bójki z milicją i ORMO. Do młodzieży dołączyli się przechodnie, w tym oczywiście różne męty społeczne. Toczyła się formalna bitwa na rondzie przy zbiegu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich. Rzucono petardy, bomby łzawiące. Ludność pobiła ciężko ORMO, zacięta walka toczyła się w wielu punktach miasta.
Warszawa, 11 września
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, [cyt. za:] Interpelacja, „Karta”, nr 64, 2010.
23 bm. na skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i Nowego Światu w Warszawie pojawiła się grupa kilkunastu członków tzw. ruchu Wolność słowa — studentów UW. Przez kilkadziesiąt minut trzymali transparenty: „Żądamy zniesienia cenzury”, „Dość represji wobec wydawnictw niezależnych”, „Żądamy zmiany ustawy prasowej”,. „Dostęp do radia i telewizji”. Pod tymi hasłami sprzedawano nielegalne wydawnictwa.
Jak poinformowali dziennikarze PAP — musieli wyjść poza teren UW, gdyż tam coraz słabiej sprzedają się ich wydawnictwa, poza tym jest duża konkurencja. Specjalnie wybrali punkt w rejonie PAP, być może następnym razem odwiedzą min. Urbana. Demonstrowane hasła ani sprzedawana na ulicach „bibuła” nie wzbudziły większego zainteresowania przechodniów w tym ruchliwym punkcie stolicy.
Warszawa, 23 lutego
„Sztandar Młodych” nr 40, 24–26 lutego 1989.
Dziś telewizja nadała obszerne sprawozdanie ze spotkania Leszka Millera ze studentami w Uniwersytecie Warszawskim. Sala wypełniona studentami, gwar, podniecenie, członkowie nielegalnego NZS-u rozdają ulotki, jest kilka wojowniczych transparentów. Po zagajeniu głos zabiera Miller, potem studenci i znów Miller. Wypowiedzi studentów przeważnie agresywne. Zasadnicze pytanie: „Kiedy zostanie ponownie zarejestrowany NZS?”. [...] Następny student zarzuca partii, że nic nie robi, aby sobie zjednać młodzież; partia się starzeje i umrze śmiercią naturalną. Miller zdejmuje marynarkę i dalej odpowiada na coraz bardziej agresywne pytania. Zachowuje przy tym stoicki spokój.
Tuchola, 26 lutego
Andrzej Mieczkowski, dziennik ze zbiorów Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA.